Ku Podlesicom
Niedziela, 20 marca 2016 Kategoria do 30 km, Jurabike, Z synem
Uczestnicy
Km: | 21.32 | Km teren: | 18.00 | Czas: | 01:40 | min/km: | 4:41 |
Pr. maks.: | 1:34 | Temperatura: | 4.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 470kcal | Podjazdy: | 923m |
Po porannej jeździe stwierdziliśmy z Michałem że trzeba trochę pokręcić i po południu bo nie wiadomo kiedy znów uda się nam razem wybrać. Ruszamy z Włodowic od razu w terenie przez kamionki do skałek Rzędkowickich. Po drodze natrafiamy na odcinek błota w którym taplamy się jak świnie. Przy skałkach chwila przerwy jednak spokój co chwila przerywały odgłosy pił. Okazało się że odbywa się dość ostra wycinka drzew wokół skałek. Jedziemy więc dalej zielonym szlakiem do Podlesic. Po drodze mijamy ekipę grotołazów którzy zajmują całą ścieżkę. Po moim okrzyku większość ładnie umożliwia nam przejazd jednak trafia się jeden osobnik na którego nie działają żadne okrzyki i prośby więc w chwili przejazdu a właściwie przeciskania się między nim i krzakami "niechcący"dostaje łokciem w plecy. Jadący za mną Michał ma już wolną drogę. Docieramy do podnóża Góry Zborów gdzie robimy sobie jak zwykle fotkę na ławce.
Mój synek coraz starszy .
Potem przez Aptekę na koniec Podlesic a następnie przez cała wieś do sklepu gdzie kupujemy ostatnią sztukę Oshee( pozostają tylko alkohole) i powrót w stronę Morska. Na końcu Podlesic jedziemy kawałek w lewo jednak kończy się droga więc wracamy na szlak. W międzyczasie okazuje się że Michała amor zostawił gdzieś swoje powietrze więc jedzie na sztywniaku. Jedziemy dołem stoku i wbijamy na czarny szlak który doprowadza nas do Rzędkowic. Stamtąd już asfaltem bo robi się ciemno gnamy szybciutko do domu. Sobota w pełni rowerowa a i pogoda dopisała chociaż pod koniec było już dość zimno.
Mój synek coraz starszy .
Potem przez Aptekę na koniec Podlesic a następnie przez cała wieś do sklepu gdzie kupujemy ostatnią sztukę Oshee( pozostają tylko alkohole) i powrót w stronę Morska. Na końcu Podlesic jedziemy kawałek w lewo jednak kończy się droga więc wracamy na szlak. W międzyczasie okazuje się że Michała amor zostawił gdzieś swoje powietrze więc jedzie na sztywniaku. Jedziemy dołem stoku i wbijamy na czarny szlak który doprowadza nas do Rzędkowic. Stamtąd już asfaltem bo robi się ciemno gnamy szybciutko do domu. Sobota w pełni rowerowa a i pogoda dopisała chociaż pod koniec było już dość zimno.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!