Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2015
Dystans całkowity: | 92.61 km (w terenie 43.00 km; 46.43%) |
Czas w ruchu: | 07:16 |
Średnia prędkość: | 12.74 km/h |
Suma kalorii: | 444 kcal |
Liczba aktywności: | 3 |
Średnio na aktywność: | 30.87 km i 2h 25m |
Więcej statystyk |
Klimczok i Szyndzielnia
Sobota, 18 kwietnia 2015 Kategoria do 30 km, Wspólnie
Km: | 19.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:58 | min/km: | 6:12 |
Pr. maks.: | Temperatura: | 4.0°C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | 444kcal | Podjazdy: | m |
Wyjeżdżamy w siedmioosobowym składzie o 7.30 spod Lidla w kierunku Bielska. W auto Andrzeja oprócz właściciela wpakowali się jeszcze: Ola,Arek,Michał, Mariusz oraz dwóch Rafałów. Po dotarciu do Bielska wyładowujemy sprzęty i w drogę. Na dole mgliście i zimno więc szybko w drogę.
Wyładunek sprzętu.
Początek trasy pokonujemy wspólnie jednak po ok.2 km zaczynamy się lekko rozdzielać gdyż każdy jedzie swoim tempem. Trasa cały czas kamienista i pod górę a w międzyczasie zatrzymuję się by zrobić kilka zdjęć. Docieramy powoli do schroniska na Szyndzielni i udajemy się na jakieś żarełko. Zapodajemy sobie pomidorową,kwaśnicę,kawę,herbatę i piwko w zależności od upodobań. W międzyczasie ustalamy dalszy plan jazdy i ruszamy w kierunku Klimczoka. Tutaj zaczynają się schody a właściwie śnieg.
Czerwony szlak na Klimczok
Większość trasy pokonujemy pchając rowery.Odbijamy na żółty szlak przed schroniskiem na Klimczoku żeby zjechać sobie ze stoku a następnie znów wbijamy na czerwony by kierować się już w dół. Zaczyna sypać śnieg na szczęście nie trwa to długo więc zjazd zaczynamy przy w miarę dobrej pogodzie. Zaczyna się pojawiać różnica pomiędzy mną a resztą ekipy jadącej na fullach. Jedynie ja i Arek jedziemy na hard trialach ale jemu lepiej wychodzą zjazdy więc gna z resztą ekipy. Ja w tempie dostosowanym do umiejętności i możliwości toczę się na dół. Jak do tej pory omijają nas nieszczęścia i zasuwamy w dół. Około kilometra do mety pierwszej części jazdy Mariusz dostaje z boku kamieniem i okazuje się że pokrzywił przerzutkę.
Próby naprawy przerzutki
Niestety nie udaje się jej naprawić więc pozostaje mu zjazd w dół i powrót w kierunku auta. Jednak przyjechaliśmy tutaj razem więc postanawiamy go nie zostawiać samego i razem wracać. Udajemy się w dół i pod koniec zjazdu jeszcze Andrzej łapie snejka więc jeszcze raz przerwa na naprawę.Po krótkiej chwili ruszamy dalej i docieramy do drogi kończąc wypad. Jeszcze tylko Andrzej z Arkiem jadą przez Kozią do auta a reszta ekipy toczy się w dół oczekując na transport. Siadamy w barze wcześniej myjąc rowery. Po pewnym czasie pojawia się nasz samochód więc pakujemy się i w dobrych humorach ruszamy do domu.
Z Michałem przed schroniskiem na Szyndzielni
Wyjazd satysfakcjonujący mnie w pełni jednak wysnuwam pewne wnioski. Po pierwsze: nie pchaj się w góry z Downhilowcami a po drugie trenuj zjazdy. Zaliczone pierwsze górki w tym roku i oby tak dalej. A teraz piwko i odpoczynek.
Wyładunek sprzętu.
Początek trasy pokonujemy wspólnie jednak po ok.2 km zaczynamy się lekko rozdzielać gdyż każdy jedzie swoim tempem. Trasa cały czas kamienista i pod górę a w międzyczasie zatrzymuję się by zrobić kilka zdjęć. Docieramy powoli do schroniska na Szyndzielni i udajemy się na jakieś żarełko. Zapodajemy sobie pomidorową,kwaśnicę,kawę,herbatę i piwko w zależności od upodobań. W międzyczasie ustalamy dalszy plan jazdy i ruszamy w kierunku Klimczoka. Tutaj zaczynają się schody a właściwie śnieg.
Czerwony szlak na Klimczok
Większość trasy pokonujemy pchając rowery.Odbijamy na żółty szlak przed schroniskiem na Klimczoku żeby zjechać sobie ze stoku a następnie znów wbijamy na czerwony by kierować się już w dół. Zaczyna sypać śnieg na szczęście nie trwa to długo więc zjazd zaczynamy przy w miarę dobrej pogodzie. Zaczyna się pojawiać różnica pomiędzy mną a resztą ekipy jadącej na fullach. Jedynie ja i Arek jedziemy na hard trialach ale jemu lepiej wychodzą zjazdy więc gna z resztą ekipy. Ja w tempie dostosowanym do umiejętności i możliwości toczę się na dół. Jak do tej pory omijają nas nieszczęścia i zasuwamy w dół. Około kilometra do mety pierwszej części jazdy Mariusz dostaje z boku kamieniem i okazuje się że pokrzywił przerzutkę.
Próby naprawy przerzutki
Niestety nie udaje się jej naprawić więc pozostaje mu zjazd w dół i powrót w kierunku auta. Jednak przyjechaliśmy tutaj razem więc postanawiamy go nie zostawiać samego i razem wracać. Udajemy się w dół i pod koniec zjazdu jeszcze Andrzej łapie snejka więc jeszcze raz przerwa na naprawę.Po krótkiej chwili ruszamy dalej i docieramy do drogi kończąc wypad. Jeszcze tylko Andrzej z Arkiem jadą przez Kozią do auta a reszta ekipy toczy się w dół oczekując na transport. Siadamy w barze wcześniej myjąc rowery. Po pewnym czasie pojawia się nasz samochód więc pakujemy się i w dobrych humorach ruszamy do domu.
Z Michałem przed schroniskiem na Szyndzielni
Wyjazd satysfakcjonujący mnie w pełni jednak wysnuwam pewne wnioski. Po pierwsze: nie pchaj się w góry z Downhilowcami a po drugie trenuj zjazdy. Zaliczone pierwsze górki w tym roku i oby tak dalej. A teraz piwko i odpoczynek.
Niedzielne zwiedzanie bunkrów
Niedziela, 12 kwietnia 2015 Kategoria 30-50 km, Jurabike, Wspólnie, Z synem
Uczestnicy
Km: | 45.09 | Km teren: | 43.00 | Czas: | 02:54 | km/h: | 15.55 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KUBA | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj wybraliśmy się z Darią,Michałem i Arczim na wycieczkę bez konkretnego planu. Daria na starcie poinformowała iż po drodze się urywa gdyż jest umówiona ze znajomymi. Jedziemy obok Huty a następnie skręcamy wzdłuż torów i kierujemy się ku Zielonej Górze.Omijamy ja i dalej w stronę Towarnych. Tutaj okazuje się że ktoś zastawił wjazd w górę i jedziemy dalej do asfaltu. W międzyczasie Daria ucieka goniona chmurą deszczową więc zostajemy we trójkę ekipą Jurabike. jedziemy terenowo do Turowa a stamtąd w kierunku Zrębic. Przed asfaltem skręcamy pod górę do lasu żeby pooglądać trochę bunkrów. Teren obfituje w ten rodzaj zabudowań oraz poprzecinany jest licznymi okopami. Oglądamy je tylko z zewnątrz gdyż nie mamy żadnych latarek. Następnie ruszamy w stronę Przymiłowic i tam docieramy do czerwonego rowerowego który prowadzi nas do Kamieniołomu Kielniki. Wjeżdżamy w górę lewą stroną a na szczycie nie zdążyłem się wypiąć i zaliczam mały upadek. Z Kielników jedziemy do Olsztyna a stamtąd przez Skrajnicę i lasami do Dębowcówki. Na wyjeździe z lasu spotykamy Voita wracającego do domu. Chwilkę rozmawiamy i ruszamy wspólnie w stronę domu. Jedziemy obok Guardiana do Huty i przed dworcem Wojtek odbija nad rzekę a my do domu.
małe rozruszanie kości
Czwartek, 9 kwietnia 2015
Km: | 28.52 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:24 | km/h: | 11.88 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KUBA | Aktywność: Jazda na rowerze |