Klimczok i Szyndzielnia
Sobota, 18 kwietnia 2015 Kategoria do 30 km, Wspólnie
Km: | 19.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:58 | min/km: | 6:12 |
Pr. maks.: | Temperatura: | 4.0°C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | 444kcal | Podjazdy: | m |
Wyjeżdżamy w siedmioosobowym składzie o 7.30 spod Lidla w kierunku Bielska. W auto Andrzeja oprócz właściciela wpakowali się jeszcze: Ola,Arek,Michał, Mariusz oraz dwóch Rafałów. Po dotarciu do Bielska wyładowujemy sprzęty i w drogę. Na dole mgliście i zimno więc szybko w drogę.
Wyładunek sprzętu.
Początek trasy pokonujemy wspólnie jednak po ok.2 km zaczynamy się lekko rozdzielać gdyż każdy jedzie swoim tempem. Trasa cały czas kamienista i pod górę a w międzyczasie zatrzymuję się by zrobić kilka zdjęć. Docieramy powoli do schroniska na Szyndzielni i udajemy się na jakieś żarełko. Zapodajemy sobie pomidorową,kwaśnicę,kawę,herbatę i piwko w zależności od upodobań. W międzyczasie ustalamy dalszy plan jazdy i ruszamy w kierunku Klimczoka. Tutaj zaczynają się schody a właściwie śnieg.
Czerwony szlak na Klimczok
Większość trasy pokonujemy pchając rowery.Odbijamy na żółty szlak przed schroniskiem na Klimczoku żeby zjechać sobie ze stoku a następnie znów wbijamy na czerwony by kierować się już w dół. Zaczyna sypać śnieg na szczęście nie trwa to długo więc zjazd zaczynamy przy w miarę dobrej pogodzie. Zaczyna się pojawiać różnica pomiędzy mną a resztą ekipy jadącej na fullach. Jedynie ja i Arek jedziemy na hard trialach ale jemu lepiej wychodzą zjazdy więc gna z resztą ekipy. Ja w tempie dostosowanym do umiejętności i możliwości toczę się na dół. Jak do tej pory omijają nas nieszczęścia i zasuwamy w dół. Około kilometra do mety pierwszej części jazdy Mariusz dostaje z boku kamieniem i okazuje się że pokrzywił przerzutkę.
Próby naprawy przerzutki
Niestety nie udaje się jej naprawić więc pozostaje mu zjazd w dół i powrót w kierunku auta. Jednak przyjechaliśmy tutaj razem więc postanawiamy go nie zostawiać samego i razem wracać. Udajemy się w dół i pod koniec zjazdu jeszcze Andrzej łapie snejka więc jeszcze raz przerwa na naprawę.Po krótkiej chwili ruszamy dalej i docieramy do drogi kończąc wypad. Jeszcze tylko Andrzej z Arkiem jadą przez Kozią do auta a reszta ekipy toczy się w dół oczekując na transport. Siadamy w barze wcześniej myjąc rowery. Po pewnym czasie pojawia się nasz samochód więc pakujemy się i w dobrych humorach ruszamy do domu.
Z Michałem przed schroniskiem na Szyndzielni
Wyjazd satysfakcjonujący mnie w pełni jednak wysnuwam pewne wnioski. Po pierwsze: nie pchaj się w góry z Downhilowcami a po drugie trenuj zjazdy. Zaliczone pierwsze górki w tym roku i oby tak dalej. A teraz piwko i odpoczynek.
Wyładunek sprzętu.
Początek trasy pokonujemy wspólnie jednak po ok.2 km zaczynamy się lekko rozdzielać gdyż każdy jedzie swoim tempem. Trasa cały czas kamienista i pod górę a w międzyczasie zatrzymuję się by zrobić kilka zdjęć. Docieramy powoli do schroniska na Szyndzielni i udajemy się na jakieś żarełko. Zapodajemy sobie pomidorową,kwaśnicę,kawę,herbatę i piwko w zależności od upodobań. W międzyczasie ustalamy dalszy plan jazdy i ruszamy w kierunku Klimczoka. Tutaj zaczynają się schody a właściwie śnieg.
Czerwony szlak na Klimczok
Większość trasy pokonujemy pchając rowery.Odbijamy na żółty szlak przed schroniskiem na Klimczoku żeby zjechać sobie ze stoku a następnie znów wbijamy na czerwony by kierować się już w dół. Zaczyna sypać śnieg na szczęście nie trwa to długo więc zjazd zaczynamy przy w miarę dobrej pogodzie. Zaczyna się pojawiać różnica pomiędzy mną a resztą ekipy jadącej na fullach. Jedynie ja i Arek jedziemy na hard trialach ale jemu lepiej wychodzą zjazdy więc gna z resztą ekipy. Ja w tempie dostosowanym do umiejętności i możliwości toczę się na dół. Jak do tej pory omijają nas nieszczęścia i zasuwamy w dół. Około kilometra do mety pierwszej części jazdy Mariusz dostaje z boku kamieniem i okazuje się że pokrzywił przerzutkę.
Próby naprawy przerzutki
Niestety nie udaje się jej naprawić więc pozostaje mu zjazd w dół i powrót w kierunku auta. Jednak przyjechaliśmy tutaj razem więc postanawiamy go nie zostawiać samego i razem wracać. Udajemy się w dół i pod koniec zjazdu jeszcze Andrzej łapie snejka więc jeszcze raz przerwa na naprawę.Po krótkiej chwili ruszamy dalej i docieramy do drogi kończąc wypad. Jeszcze tylko Andrzej z Arkiem jadą przez Kozią do auta a reszta ekipy toczy się w dół oczekując na transport. Siadamy w barze wcześniej myjąc rowery. Po pewnym czasie pojawia się nasz samochód więc pakujemy się i w dobrych humorach ruszamy do domu.
Z Michałem przed schroniskiem na Szyndzielni
Wyjazd satysfakcjonujący mnie w pełni jednak wysnuwam pewne wnioski. Po pierwsze: nie pchaj się w góry z Downhilowcami a po drugie trenuj zjazdy. Zaliczone pierwsze górki w tym roku i oby tak dalej. A teraz piwko i odpoczynek.
komentarze
Bo źle zrobiłeś. Trza było odskoczyć na podjeździe a oni dogoniliby cię na zjeździe :D :D :D
MisterDry - 15:13 poniedziałek, 20 kwietnia 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!