Maraton zimowy Mroczków
Niedziela, 1 marca 2015 Kategoria do 30 km, Jurabike
Uczestnicy
Km: | 20.46 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 01:22 | km/h: | 14.97 |
Pr. maks.: | 43.80 | Temperatura: | 4.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 453kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: KUBA | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj pierwszy start w tym sezonie jak zwykle Zimowy Maraton w Mroczkowie. Jedziemy w sześć osób bo większość jeszcze nie miała ochoty na ściganie. Pogodę mamy ładną jednak nie myślimy że będzie łatwo i jak się później przekonamy tak jest. Trasa w większości powtórzona z poprzedniego roku jednak chłopaki z Opoczna dołożyli kilka świetnych fragmentów sprawdzających sprawność zawodników po zimie. Po starcie oczywiście ogień jednak po ok.400 metrach wpadamy na single przygotowane na nasz przyjazd. niestety jest to za blisko startu i tworzy się korek gdyż niektórzy nie radzą sobie z przejazdem. Chwilkę później idzie już lepiej i jadę jako pierwszy z Jurabików jednak nie trwa to długo i za chwilę mija mnie Zibi. Oprócz wszechobecnego błota towarzyszy nam również wiatr który utrudnia jazdę. W pewnym momencie przejeżdża obok Adam i tutaj zaczynają się myśli straszne o tym jak jestem cienki. Jednak jadę dalej swoim tempem pokonując kolejne kilometry,walcząc z kałużami,błotem i przeciwnikami. Nagle omijając wielką kałużę bokiem widzę kontem oka jak środkiem niej jedzie Przemo i ucieka mi szybko. Teraz to już jestem załamany myśląc że za mna jest tylko Aga i jak ona mnie wyprzedzi to chyba oddam rower na złom. Jadę z nadzieją iż to był ostatni członek Teamu który mnie pokonał. Licznik zatrzymuje się na 8 km i dalej nie rusza więc nie wiem ile jeszcze do mety. Nagle wracają mi siły i zaczynam wyprzedzać konkurencję. Widzę przed sobą Adama więc jest już dobrze, po parunastu minutach docieram do Przema i już jest super. Chwilę jadę za Przemkiem lecz jego i mnie blokują inni. Wykorzystuję moment i omijając paru zawodników mówię Przemowi żeby siadał na koło ale niestety nie udaje mu się to. Po następnych paru minutach docieram do grupki Zbyszka. Jedziemy dość długo razem gdyż akurat trafiły się singielki na rzeką i nie ma możliwości wyprzedzenia. Na prostej uciekam Zbyszkowi i wiedząc że jest blisko do mety dociskam mocniej. Łapę koło gościa z Giga i tak mijamy kilku przeciwników. Jeszcze tylko ok. 700 odcinek błotno-trawiasty i wyjeżdżam na asfalt. Chwilka przerwy i ostatni odcinek na którym nie zastanawiam się co robić tylko wszystkie przeszkody przejeżdżam szybko i kieruje się w stronę mety. Mijam metę i od razu umyć Kubusia gdyż należy mu się trochę przyjemności po tym jak dowiózł mnie na miejsce. Okazuje się iż w stawce 35 zawodników zająłem 10 miejsce a w swojej kategorii byłem trzeci na dziesięciu. Jeszcze tylko obiadek i powoli do domu. Teraz czas na start w Kamieńsku w formule XC ale to jeszcze trochę czasu.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!